Te bagietki czosnkowo-ziołowe nazwałabym bez wahania hitem ostatnich dni. Chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku a w dodatku z ziołami i czosnkiem. Uwielbiam je. Najlepszy wypiek wychodzi ze świeżymi ziołami, a one właśnie zawitały do moich skrzynek przy kuchni. JUPIII!!
Czas przygotowania jest dość długi. Samo wyrastanie ciasta trwa na początku 3 godziny a tu jeszcze wyrastanie po składaniu i po uformowaniu. Skąd
Pod choinkę kupiłam tacie książkę Jeffrey'a Hamelman „chleb”. Książka jest niesamowita i okazała się świetnym prezentem...dla mnie XD. Tata woli zdecydowanie pieczenie intuicyjne i eksperymentowanie i muszę przyznać że efekty są baaardzo smaczne.
Przepisy z tej książki mimo opisu „w domu” dzielę jeszcze na pół, nie chcę by ciasto z maszynki do chleba „uciekło”mi przy wyrastaniu (wierzcie, odklejanie go jest bardzo denerwującym zajęciem). Tym razem zrobiłam bagietki bez maszynki, bo mało kto ją ma w swojej kuchni.
Wiem, że ilość drożdży w przepisie jest niewielka i też miałam na początku co do niej wątpliwości, ale wierzcie mi, robiłam je z 4 razy i są niesamowite.
Składniki na bagietki:
- 450g mąki chlebowej
- 340g wody
- 8g soli (kopiasta łyżeczka)
- 3g drożdży świeżych
Oliwa czosnkowo-ziołowa:
- 10-20g czosnku ( zależy jak bardzo go lubicie, ja dałam 20 ;-) )
- gałązka tymianku
- 3 gałązki bazylii
- 3 gałązki oregano
- płaska łyżeczka soli
- 50g oliwy z oliwek
- 1 małą cebula
Odmierzyć i przygotować składniki. W miseczce wymieszać drożdże z łyżką mąki i 1/3 szklanki wody. Odstawić na chwilkę.
- Wszystkie składniki wymieszać razem
*Przełożyć na blat , a następie wyrobić ciasto. Może Cię zmylić to że ciasto klei się do rąk. Wiem ręce obklejone ciastem to nic przyjemnego (dlatego uwielbiam jak robi to za mnie maszynka do chleba), nie dosypuj jednak mąki takie właśnie ma być.
Wyrobione ciasto przełóż do miski i przykryj. Zostaw na 3 godziny w ciepłym miejscu by wyrosło.
A jeśli posiadasz maszynkę do wyrabiania chleba to masz niesamowite ułatwienie. Wszystkie składniki wrzuć razem do pojemnika i nastaw program do wyrabiania ciasta.
W tym czasie przygotuj oliwę z ziołami.
- Z gałązki rozmaryny ściągnij listki przejeżdżając od góry do dołu palcami. Obierz listki bazylii i oregano (daję również łodygi, trzeba je dobrze zszatkować). Pokrój drobno cebulę.
- Jeśli masz robota szatkującego, to zioła wrzuć do niego, wlej olej i do dzieła. Jeśli takiej maszynki nie posiadasz to bardzo drobno poszatkuj zioła razem z cebulą. W miseczce wymieszaj je z oliwą. Czosnek przeciśnij przez praskę i dodaj do ziół i oliwy.
- Blat lub stolnicę posyp dużą ilością mąki. Wyciąg ciasto na przygotowany blat.
- Teraz trzeba ciasto poskładać. Weź w ręce najdalszy od siebie brzeg ciasta i złóż go do środka w odległości ok 1/3 i dociskaj dłońmi. Strzepnij nadmiar mąki. Teraz chwyć brzeg ciasta znajdujący się przy Tobie i zrób to samo. Nie zapomnij strzepnąć nadmiaru mąki.
- Z prawym i lewym bokiem postępuj analogicznie. Zostaw na około 20 minut i po tym czasie złóż je znów w taki sam sposób. Ciasto można przykryć ścierką ale z tego co zauważyłam nie jest to konieczne. Ponownie zostaw na 20 minut i złóż ciasto ponownie. Hamelman pisze o zostawieniu ciasta teraz na 2 godziny do wyrastania. Ten etap pominęłam.
Podziel je na 5 w miarę równych części i zrób z nich kulki. Jeśli odstawisz je na chociaż 10 minut łatwiej będzie Ci je wałować.
Rozwałkuj porcje ciasta. Posmaruj ją czosnkowo-ziołową oliwą.
Zwiń a następnie ściśnij brzeg ciasta tak, aby się nie rozkleił. Połóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Z pozostałymi bułkami zrób to samo.
- Przykryj bułeczki i nagrzej piekarnik do 200ºC.
Wyrośnięte bułki natnij w poprzek. Jeśli masz piekarnik z funkcją pary to piecz z tą opcją. Jeśli nie posiadasz tej fukcji (tak jak ja) włóż na spód piekarnika żaroodporne naczynie z wodą (dużo bezpieczniejsze rozwiązanie). Osobiście wylewam trochę wody na dół piekarnika bo odkąd zniszczyłam tym górą szafkę nad piekarnikiem i dolną szufladę (wlałam zbyt dużo wody) zmartwienie że znów coś zniszczę tak robiąc zupełnie zniknęło XD.
Piecz aż do pełnego zrumienienia skórki.
Wyciągnij z piekarnika bułeczki i odczekaj aż wystygną...żartowałam. Jedz kiedy chcesz, ja nie mogłam się oprzeć i właściwie wszystkie z pierwszego pieczenia znikły zanim zdążyły wystygnąć. Parzyły w palce ale były cudowne!
A więc...jedz i tylko się nie poparz ;-)